wtorek, 9 lutego 2016

Karou_fRANKENSTEIN

Nazywam się artystką – być może nie jestem skromna, ale nie jest to cecha, o którą zabiegam. Nie zamierzam się też oszukiwać i ignorować najwspanialszego uczucia, jakiego dotąd doświadczyłam. To moment, w którym wiem, że zaraz stworzę coś niepowtarzalnego, nowego… własnego. Nigdy nie mam w głowie rezultatu mojej pracy. Obrazy ewoluują, zmieniam punkt widzenia, techniki. Sama nie wiem czego się spodziewać.
Zwykle zaczyna się od muzyki, doświadczenia, które wywarło wpływ na moje uczucia lub światopogląd, obrazu. Następnie przedzieram się przez otchłań internetu, szukając symboli i metafor, które mogłabym wykorzystać. Najczęściej szkicuję ołówkiem, lub długopisem. Farby sprawiają, że czuję się niepewnie. Zdecydowanie wolę korzystać z suchych narzędzi.
Kiedy zaczynam pracę wiem, że jeśli pierwsze pociągnięcie ołówkiem będzie nieudane, stracę pewność siebie, błąd mnie zdezorientuje i inspiracja zacznie blednąć. Staram się więc tego wystrzegać, dlatego też początek zawsze kojarzy mi się z przyspieszonym biciem serca i (co wcale nie jest pomocne), drżącymi dłońmi. Z drugiej jednak strony, właśnie dlatego kocham to uczucie – niepewność, ciekawość, prawdopodobnie doza adrenaliny… i pragnienie zrozumienia.

Skończoną pracę zazwyczaj publikuję w social media, ale nie sądzę by ktokolwiek przyglądał się dłużej rysunkowi, posłuchał piosenki, której tytuł umieściłam w opisie, czy poszukał powiązań. To rzecz, której najbardziej mi brakuje. Interakcja z osobami, na które moje prace wywarłyby wpływ. Czuję, że potrzebuję wskazówki, w którą stronę powinnam zmierzać. Czy ktokolwiek czegokolwiek ode mnie oczekuje? Czy ktokolwiek docenia te ulotne chwile, które gonię i którymi pragnę się podzielić? Mam nadzieję, że tak. W tym schemacie potrzebuję więcej elementów...

rysunek zainspirowany utworem "Run" Hoziera

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz