sobota, 26 marca 2016

20.07

 Krople spływają w popłochu po jej nagich plecach, ponaglane przez kolejne i kolejne i kolejne…  Coraz bardziej letnie, boleśnie ciepłe. A ona znów czuje w ustach miód – lepki i słodki. Spływa na brodę, piersi, palce u stóp ale od skóry oddziela go oleista warstwa. Wpływa też do środka i ona się dusi. Uniesienie w ekstazę, ekstaza w ból, ból we wstyd, a ten nie przemija i trwa i trwa i trwa… Smagana brązem, ukojona bielą, czerwień odbija się na niebieskim. Fiolet kwitnie. Soli nie powstrzymuje i pozwala zaognić zaschnięte rany. Problemy nie są nimi lecz są i nikt nie zaprzeczy bo nikt nie wie. Druga prostuje się i strzela kośćmi, pozorny tryumf na jej twarzy ale odwracają wzrok. Jaśniejące punkty na zaciśniętych dłoniach, żelazo z warg wyciskane i ciepło na policzku, dreszcz rozległy wymusza westchnienie.  Nie ma młodości, nie takiej jak trzeba z rozwianymi włosami i spoconymi dłońmi, z uśmiechami bez sensu i sensownych rozmów nie ma. Stoi ona i są zagubione, a uczucia wkoło dręczą. Jego nie ma tam gdzie inspiracja skryta. Ona tylko czeka i czeka i czeka. Brąz, tęcza nieprawdziwa, szkarłatny zaciek i brak formy. Ponownie: brąz, tęcza nieprawdziwa, szkarłatny zaciek i brak formy. Ona to potrafi – bezwartościowe obrazy, ocena, wina. Wdech wita veritas. Wydech godzi się ją przyjąć, a druga w cieniu skryta odchodzi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz